Z uwagi na samotne wieczory w delegacji, nadrobiłam swoje
zaległości filmowe. Obejrzałam niektóre filmy z ubiegłych lat, które miałam
zamiar obejrzeć, ale nigdy tego nie zrobiłam. Akurat w dwóch ostatnich dniach
natrafiłam na dwa dramaty o podobnej tematyce – jak w temacie. Są to filmy o
poszukiwaniu zaginionego dziecka, które przed laty zostało oddane do adopcji.
Pierwszy z nich, o którym na pewno każdy słyszał i pewnie też obejrzał to „Tajemnica Filomeny”.
Moje wrażenia są pozytywne, aczkolwiek nie wiem dlaczego przez ¾ filmy
myślałam, że Filomena i towarzyszący jej dziennikarz odnaleźli nie tego
człowieka, którego szukali, ale zapewne to moje subiektywne odczucie. Lubię
oglądać filmy na podstawie prawdziwych historii i ten właśnie taki jest, akcja
toczy się spokojnie, są wątki humorystyczne, film moim zdaniem nie jest ciężki
do przetrawienia.
Kolejny obraz jednak, który obejrzałam dnia następnego wywarł
na mnie większe wrażenie i bardziej zapadł w pamięć. Tytuł filmu to „Matka i
dziecko” (Tytuł oryginalny „ Mother and Child”) i jedną z głównych bohaterek
gra Naomi Watts.
Jest to historia kilku kobiet, których wiąże jedna wspólna
rzecz – adopcja. Nie będę zdradzać szczegółów, jakie konkretne powiązanie jest
pomiędzy tymi kobietami, bo nie chcę pozostawić spoilera dla tych, którzy są
ew. zainteresowani aby ten film obejrzeć. W każdym razie jak dla mnie film był
wzruszający, przedstawia ciekawą historię, bohaterki są silnie zarysowane i
postacie nie są „płaskie”. To co mam na
myśli mówiąc „płaskie” to nie fakt, że natura nie obdarzyła ich bujnym biustem
:D, tylko piszę to w sensie złożoności postaci. Na pozór wydawać się by mogło,
że postać jest osobą zimną, kalkulującą perfekcjonistką, a w trakcie oglądania
zaczynamy pałać do niej/nich sympatią, aby pod koniec wręcz ją/ je pokochać.
Historia moim zdaniem słodko-gorzka. Bardzo podobała mi się gra Naomi Watts,
nazwisko znane mi wcześniej, ale dopiero w tym filmie została przeze mnie
zauważona. Dla fanów znanej obsady w filmach wspomnę tylko, że jedną z postaci
gra Samuel L. Jacson.
Myślę,
że obydwa powyżej opisane przeze mnie tytuły są godne polecenia, aczkolwiek
film „Mother and Child” bardziej chwycił mnie za serce, jednak jak wiemy to
kwestia gustu. Wiem, że mojemu bratu podobał się film „Filomena”, a to dobry
znak, bo gdy któraś z dziewczyn będzie chciała obejrzeć ten film ze swoim
ukochanym, ten nie zaśnie w trakcie J
W każdym razie polecam.